Część użytkowników dróg twierdzi, że dzisiaj nie ma już sensu wymieniać ogumienia na zimowe. W końcu w ciągu ostatnich kilku lat nie mieliśmy do czynienia ani z siarczystymi mrozami, ani z silnymi opadami śniegu. Wymówka ta jest szczególnie popularna wśród kierowców, którzy albo pokonują niewielkie odległości, albo eksploatują samochód głównie w mieście. Jednocześnie okazuje się również całkowicie błędna!
Niskie temperatury i pokrywy śnieżne wcale nie muszą się utrzymywać przez trzy miesiące, żeby montaż ogumienia zimowego był opłacalny. Opony letnie są wykonywane z twardej mieszanki gumy, która już w temperaturze poniżej 7 stopni Celsjusza traci swoje właściwości. Dodatkowy problem dotyczy bieżnika. Ogumienie stosowane latem nie ma rozbudowanej sieci lamelek, których zadaniem jest zapewnianie przyczepności podczas jazdy w trudnych warunkach pogodowych.
Skutki zaniedbania mogą być tragiczne. Przy odrobinie pecha wystarczą niewielki przymrozek, mało uczęszczana uliczka osiedlowa i trwający kilka minut przejazd do sklepu spożywczego. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że w czasie niewinnego wypadu po bułki samochód jadący na oponach letnich wpadnie w poślizg. Utrata panowania nad pojazdem w takich warunkach odbiera kierowcy jakąkolwiek możliwość reakcji. Nie pomogą mu nowoczesne systemy bezpieczeństwa, a jego wiedza i doświadczenie staną się bezużyteczne.
Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego
Właściciele aut bardzo często tłumaczą, że nie potrzebują opon zimowych, bowiem ich pojazd został wyposażony w ogumienie wielosezonowe. Ten sposób myślenia nie jest jednak do końca właściwy. Nie ma czegoś takiego jak uniwersalny skład gumy czy uniwersalny kształt bieżnika. Producenci podczas projektowania wielosezonówek muszą zatem postawić na rozsądny kompromis.
Słowo „rozsądny” nie jest niestety jednoznaczne z „w pełni funkcjonalny”. W efekcie, o ile opona wielosezonowa sprawdzi się w pośrednim zakresie temperatur, o tyle w duże upały i tęgie mrozy jej właściwości będą wątpliwe. W gorące dni latem wielosezonówki zaczną się szybko ścierać i wręcz kleić do asfaltu. Zimą nie zapewnią właściwej trakcji ani możliwości wystarczająco efektywnego odprowadzania śniegu.
Na koniec zostawiliśmy najgorszy stereotyp dotyczący opon zimowych. Otóż część kierowców twierdzi, że zimówki są jedynie kolejnym sposobem producentów na wyciągnięcie pieniędzy od właścicieli aut i tak właściwie nie dają nic podczas jazdy w trudnych warunkach drogowych. Ten pogląd szczególnie głęboko tkwi w świadomości użytkowników dróg, którzy zdobyli swoje uprawnienia dwie lub trzy dekady temu, jednak nie ma nic wspólnego z prawdą.
Stworzenie i wprowadzenie opony zimowej na rynek kosztuje majątek. Co więcej, lwia część kwoty wcale nie jest wydawana na marketing, lecz na proces technologiczny. Inżynierowie godzinami dopracowują kształt bieżnika, rodzaj zastosowanej mieszanki gumowej oraz sposób rozmieszczenia klocków, lamelek i kanałów odprowadzających. W ten sposób chcą mieć pewność, że opona zimowa w maksymalny sposób wesprze kierowcę w trakcie podróży oraz zapewni autu właściwą trakcję podczas jazdy po lodzie czy śniegu.
Co do argumentu finansowego – oczywiście kierowca musi mieć dwa komplety opon. To jednak żaden wydatek, lecz raczej oszczędność. Ogumienie letnie jest poddawane ekstremalnym przeciążeniom temperaturowym zimą. Przez to dosyć szybko zaczęłoby niszczeć i pękać, a w efekcie w warunkach częstej eksploatacji wymagałoby wymiany już po dwóch latach. Warto więc pamiętać o tym, że ogumienie letnie jest zdecydowanie droższe w zakupie od zimowego.
Nie ma żadnych przesłanek pozwalających na stwierdzenie, że opony zimowe są bezsensownym wydatkiem. Doświadczenie wyraźnie pokazuje, że poprawiają trakcję podczas jazdy zimą, co zdecydowanie zwiększa poziom bezpieczeństwa. A to wystarczający powód do tego, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości i obalić wszystkie argumenty malkontentów.
źródło: Onet, foto: Onet
Opony letnie zimą stają się twarde jak kamień. Przez to nie zapewniają właściwego poziomu trakcji.