Serwis specjalny

Gdzie na zimowisko?

Powrót

Rydzyna: królewskie ślady

Ciche miasteczko na skraju Wielkopolski i Dolnego Śląska bywa nazywane „perłą baroku”. W miejscowym pałacu władzę sprawowało dwóch królów Polski, potem unosił się nad nim duch elitarnych brytyjskich uczelni. Ślady wielobarwnej przeszłości można tam zresztą odnaleźć do dziś. Oto Rydzyna, idealne miejsce na weekendowy wypad.

Ciche miasteczko na skraju Wielkopolski i Dolnego Śląska bywa nazywane „perłą baroku”. W miejscowym pałacu władzę sprawowało dwóch królów Polski, potem unosił się nad nim duch elitarnych brytyjskich uczelni. Ślady wielobarwnej przeszłości można tam zresztą odnaleźć do dziś. Oto Rydzyna, idealne miejsce na weekendowy wypad.

 

Kiedy prezydentowi Mościckiemu tęsknota zaczynała doskwierać szczególnie mocno, wzywał pilota, brał mały samolot RWD-5 i leciał na zachód. Kilka godzin później siedział już w masywnym fotelu naprzeciw Tadeusza Łopuszańskiego, dyrektora Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich w Rydzynie. Panowie trochę gawędzili, po czym do gabinetu wzywany był Józio. Chwilę później Mościcki spacerował z wnukiem po zacienionych alejkach sąsiedniego parku. Jak często dochodziło do takich wizyt? Dziś trudno orzec.
- Ignacy Mościcki bywał w Rydzynie nieoficjalnie. Jego samolot lądował na pobliskich łąkach, a prezydent jechał do zamku, by spotkać się z wnukiem. Zostawiał setkę lub dwie „na szkołę” i wracał do Warszawy – tłumaczy Zdzisław Moliński, dyrektor rydzyńskiego Zamku SIMP. Ale tutejszą placówką prezydent interesował się chyba nie tylko ze względów rodzinnych. Przecież to właśnie w Rydzynie kształcić się miały przyszłe elity II Rzeczpospolitej.

 

Eksperymentalna szkoła w Rydzynie działała od 1927 roku. Była autorskim projektem wspomnianego Tadeusza Łopuszańskiego, niegdyś ministra oświecenia publicznego i wyznań religijnych. Stworzył on placówkę na wzór angielskich szkół internatowych, po trosze przypominającą słynne uniwersytety w Oxford i Cambridge. Uczniowie prócz tradycyjnych lekcji mieli na przykład rozbudowane zajęcia sportowe. – Było to wyraźne nawiązanie do starogreckiego modelu edukacji, do idei olimpijskich. Troska o fizyczną sprawność miała się przekładać na kształtowanie charakterów – tłumaczy Moliński.
Chłopcy uprawiali więc lekkoatletykę, brali udział w wioślarskich regatach organizowanych na zamkowej fosie. Regularnie stawali w szranki z uczniami Korpusu Kadetów z pobliskiego Rawicza. Ale to był zaledwie wstęp przygotowujący do starcia najważniejszego. – Raz do roku chłopcy z Rydzyny rywalizowali z uczniami prestiżowego liceum w Krzemieńcu – informuje Moliński.
Funkcjonowanie rydzyńskiej szkoły przerwał wybuch wojny. Pozostały czarno-białe zdjęcia dokumentujące jej codzienne życie, trochę książek i artykułów jej poświęconych, lista absolwentów, na której można znaleźć tak szacowne nazwiska, jak wspomniany wnuk prezydenta Mościckiego Józef Zwisłocki, krytyk i publicysta związany z paryską „Kulturą” Konstanty Jeleński czy Franciszek Walicki, nazywany ojcem polskiego bigbitu.
To zaledwie jedna z niezliczonych historii, których duch do dziś unosi się nad rydzyńskim zamkiem.
 

Pamiątka po dżumie

 

Rydzyna leży tuż przy ruchliwej drodze łączącej Poznań z Wrocławiem, choć – za sprawą obwodnicy – trochę na uboczu. Łatwo ją przeoczyć, zignorować, zbyć wzruszeniem ramion. Kto jednak poświęci jej chwilę uwagi, nie pożałuje. Zjeżdżam więc z głównej drogi i ruszam w stronę centrum miasteczka. Podmokłe łąki rychło ustępują miejsca pobudowanym „za Gierka” domom, a te równie szybko zostają wyparte przez dwa rzędy ciągnących się wzdłuż drogi filigranowych kamieniczek. I tak docieram do rynku
Tutaj najwyraźniej widać, w jak przemyślany sposób zostało zbudowane miasteczko. Niewielki placyk otaczają barokowe i neobarokowe budyneczki w pastelowych barwach. W centrum jednej z pierzei tkwi niewielki ratusz z połowy XVIII wieku. A dokładnie na wprost niego pęcznieje pomnik upamiętniający jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii miasta.
W 1709 roku na Rydzynę spadła epidemia dżumy, która przez długie miesiące dziesiątkowała mieszkańców. Ustanie zarazy właściciele miejscowych dóbr uznali za cudowne zrządzenie opatrzności i postanowili w odpowiedni sposób za nie podziękować. Trochę to trwało, ale niecałe pół wieku później  w sercu miasteczka wyrosła Kolumna Świętej Trójcy. Takie budowle, zwane też kolumnami morowymi, powstawały wówczas w środkowej Europie, najczęściej tam, gdzie rządzili Habsburgowie. W Polsce do dziś zachowały się cztery – prócz rydzyńskiej, której autorem jest Andrzej Schmidt, jeszcze w Świdnicy, Bystrzycy Kłodzkiej oraz Lądku-Zdroju.
Idźmy jednak dalej. Wytyczona w przestrzeni linia, której punkty stanowią ratusz i pomnik wychodzi wprost na zamek. To właśnie tutaj przez wieki biło serce Rydzyny.
 

Mój dom, mój kosmos

 

Określenie „zamek” może być nieco mylące. W rzeczywistości to pokaźnych rozmiarów barokowy pałac wzniesiony na sztucznej wyspie. Od strony miasteczka można się na nią dostać po jednym z dwóch mostów (szczególnie efektowny, choć rzadziej używany jest ten, którego strzegą dwa sfinksy), trzeci prowadzi do znajdującego się na tyłach parku. Sam park został urządzony w stylu angielskim. Na dzień dobry obchodzimy tam sporych rozmiarów staw, by po chwili zapuścić się w plątaninę ścieżek. Wiosną i latem spacer nimi przypomina kąpiel w wilgotnym, zielonym cieniu. Wówczas też, jak za dawnych czasów, można popływać kajakiem po otaczającej park i zamek fosie. Ale teraz jest zima, właśnie spadł pierwszy śnieg, a park jest pogrążony w mroźnej ciszy.
Zawracam i po chwili spośród nagich gałęzi drzew znów wyłania się zamek. Czworoboczna bryła stanowi dopełnienie geometrycznego ładu, w którym przed wiekami zamknięta została przestrzeń miasteczka. Anglicy zwykli mawiać: „Mój dom jest moją twierdzą”. Dawni właściciele Rydzyny, Leszczyńscy mieli pójść krok dalej, uznając dom za odzwierciedlenie kosmicznego porządku. Legenda głosi, że cztery zamkowe wieże były symbolem czterech pór roku, liczba pomieszczeń odpowiadała liczbie tygodni, zaś liczba okien, liczbie dni w roku. Czy tak było w istocie? – Dziś trudno powiedzieć, ponieważ budynek podlegał przebudowom, a pierwotne plany się nie zachowały – zaznacza dyrektor Moliński.
 

Miasto dwóch królów

 

Pierwsza wzmianka o Rydzynie pojawiła się u progu XV wieku. Właścicielem miejscowym dóbr był wówczas Jan z Czerniny, do którego należały też oddalone o kilkadziesiąt kilometrów Wschowa i Kościan. W kolejnych wiekach miasto się rozbudowywało i przechodziło z rąk do rąk. Wreszcie pod koniec XVII wieku majątek wykupił ród Leszczyńskich z sąsiedniego Leszna. Początkowo znajdujący się w Rydzynie zamek traktowali oni jak letnią rezydencję, ale po pożarze swojej rodowej siedziby przenieśli się tu na stałe. Wkrótce miał on zyskać status rezydencji królewskiej. Mało kto zapewne wie, że właśnie stąd Polską rządziło dwóch kolejnych władców.

 

Pierwszym był Stanisław Leszczyński, którego w 1705 roku część szlachty osadziła na tronie przy poparciu Szwedów, a wbrew interesom Rosji i Saksonii. – Kiedy Leszczyński zostawał królem, trwała wojna północna. Władca często zmieniał miejsca pobytu. Krajem usiłował zarządzać m.in. właśnie z rodowych dóbr – tłumaczy Moliński. Po czterech latach Stanisław Leszczyński musiał uciekać z kraju opanowanego przez wojska saskie i rosyjskie (rok później Rosjanie spustoszyli Rydzynę i pobliskie Leszno), a na tron powrócił August II Mocny. – On z kolei sprawował władzę zarówno w Polsce, jak i Saksonii. Był rozdarty pomiędzy Dreznem a Warszawą, czasem zatrzymywał się wpół drogi. Bywało, że obowiązki sprawował na zamku we Wschowie, albo właśnie w Rydzynie – tłumaczy Moliński. Drugie rozwiązanie wybierał, kiedy trzeba było podjąć gości, dyplomatów, słowem: zabłysnąć. – Zachowała się na przykład relacja z pobytu w Rydzynie tureckiego poselstwa – wyjaśnia Moliński.

 

Dwie dekady później Stanisław Leszczyński wrócił do Polski i ponownie na krótko zasiadł na królewskim tronie. W 1736 roku ostatecznie wyemigrował do Francji, zaś rodowe dobra sprzedał hrabiemu Aleksandrowi Józefowi Sułkowskiemu. Rydzyna była wtedy niewielkim, choć zamożnym miastem. Stało tutaj blisko 200 domów, ulice pokrywał bruk, działały dwa browary, 24 wiatraki i warsztaty rzemieślników różnych profesji

 

Sułkowscy otworzyli w Rydzynie szkołę pijarów dla synów ubogiej szlachty, sam zamek dwukrotnie przebudowywali, powołali teatr dworski, zdecydowali też, że po śmierci ostatniego męskiego przedstawiciela rodu majątek przejdzie na rzecz Komisji Edukacji Narodowej.
- Ostatni z Sułkowskich zmarł w 1909 roku, ale zamek wbrew zapisom ordynacji przejął rząd pruski. Wywołało to wśród Polaków niemałe poruszenie – opowiada Moliński. – Ostatecznie wola Sułkowskich została zrealizowana pod koniec lat 20., kiedy to Tadeusz Łopuszański powołał tutaj eksperymentalne gimnazjum i liceum – dodaje.
Potem rezydencja przechodziła różne koleje losu. W czasie wojny mieściła się tutaj szkoła Hitlerjugend. W 1945 roku budynek został spalony przez żołnierzy Armii Czerwonej. Na odbudowę miał czekać trzydzieści lat. Zajęli się tym nowi właściciele – Stowarzyszenie Inżynierów i Mechaników Polskich, które zarządza nim do dziś.
Obecnie w zamku mieści się centrum konferencyjne i hotel. We wnętrzach zachowało się jednak sporo śladów wspaniałej historii. Główne sale olśniewają sztukaterią, można w nich oglądać m.in. zabytkowe meble i pamiątki po dawnych właścicielach, w tym należącą do Sułkowskich kolekcję egzotycznych motyli. – Powołaliśmy niewielkie muzeum. Staramy się pielęgnować przeszłość – podsumowuje Moliński.

 

Historia i współczesność

Rydzynie udało się zachować dawny układ ulic i mnóstwo zabytkowych budynków. I dlatego właśnie miasteczko bywa nazywane „perłą baroku”. W 2015 roku ma zostać wpisane na ogólnopolską listę pomników historii. Ale Rydzyna to nie tylko zabytki. Latem 2013 roku na skraju miasteczka został oddany do użytku sztuczny zalew. Dziś jest on popularnym miejscem spacerów, rowerowych wycieczek, rekreacji.
Wszystko to sprawia, że Rydzyna jest dobrym miejscem na krótki weekendowy wypad. I to niezależnie od pory roku.

 

źródło: Onet, foto: Urząd Miasta i Gminy w Rydzynie / rydzyna.pl

Porada #1

Pamiętaj, aby przed każdą podróżą sprawdzić poziom płynów, ciśnienie i stan opon w aucie.

Czytaj więcej

  • 5 pomysłów na zimę dla singli

  • Podróż zapomnianą autostradą

  • Szlakiem Książąt Pszczyńskich - dwudniowa wyc...

  • Narty w Polsce – 5 najmodniejszych miejsc

Forum